Warsztaty Fotografii Artystycznej White Alice
Warsztaty Fotografii Artystycznej w Złodziejewie
opinia, porównanie, wspomnienie
W 2012 roku miałem przyjemność uczestniczenia w dwóch, chyba najbardziej znanych, warsztatach poświęconych fotografii artystycznej portretowej. Najpierw przez siedem dni brałem udział w Warsztatach Fotografii Artystycznej w Złodziejewie, w programie ?Twórcze wczasy 7 dni 7 fotografów?, a cztery miesiące później odbyłem weekendowe warsztaty z Alicją (White Alice) w uroczej miejscowości Murzynowo.
Myślę, że wiele osób w przyszłości stanie przed dylematem wzięcia udziału w tych warsztatach, w szczególności będzie chciało wybrać jedną z opcji i w odpowiedniej dla siebie formule. Nie spotkałem rzetelnej i obiektywnej opinii na temat tych warsztatów i trochę z przekory, a trochę z nudów pozwalam sobie napisać niniejszy tekst.
Z góry chcę uprzedzić, że moja opinia może być niesprawiedliwa, gdyż po pierwsze będzie dotyczyła dokładnie okoliczności, klimatu, grupy, która mi się trafiła, a po drugie każdy człowiek jest inny, może mieć inne potrzeby, wymagania i wrażliwość na spotkane bodźce.
Dodatkowo warto zaznaczyć, że jestem dość wymagającą osobą i analizuję organizację warsztatów także od strony prowadzących, gdyż współorganizuję plenery fotograficzne (www.pleneryfotograficzne.pl). Jest to jednak odmienna formuła (bardziej luźna, zwykle krajobrazowa), niekonkurująca z opisywanymi przedsięwzięciami, więc postaram się pisać bez komercyjnej złośliwości.
Obie organizatorki przyjęły dość podobną formułę warsztatów, co wynika ze wspólnej historii, jednak moje wrażenia z pobytu u Marceliny i Alicji są zupełnie różne. W opisach pominę kilka oczywistości, które do mnie dotarły podczas obu imprez, a które są bardzo ważne:
- osoba zdeterminowana może wiele nauczyć się na jednych i drugich warsztatach,
- na warsztatach mamy wspaniałe warunki do fotografowania, mamy zapewnione ciekawe miejsca, stylizacje i modelki, ale też trudno robi się zdjęcia w grupie, która wyklucza indywidualizm i stuprocentowy wpływ na to co robimy.
Warsztaty w Złodziejewie
Wstęp
Na te warsztaty pojechałem z wielkimi nadziejami. Prezentowane na stronie prace, opinie, opisy modelek, wykładowców zapowiadały niesamowity klimat, wspaniałą atmosferę, mocną dawkę wiedzy i spotkanie z wielkimi fotografami. Warsztaty te nie były też tanie ? w sumie 6 dni zdjęciowych za 2500 zł to dość sporo, jednak w porównaniu np. do szkoleń biznesowych dzienny koszt nauki jest tani.
Chciałbym zaznaczyć, że przed warsztatami nie miałem okazji zaznajomić się z regulaminem tychże warsztatów, takowy poznałem dopiero około 3 miesiące później.
Gościnność i atmosfera
Niestety tygodniowe spotkanie z fotografią zaczęło się dla mnie bardzo źle. Po przyjechaniu na miejsce około godziny 17.30 (początek był chyba o 19.00) nikt na mnie nie czekał. Pukałem do różnych drzwi i w końcu pozwoliłem sobie wejść do kuchni (drzwi do budynku ?agroturystyka? i kuchni były otwarte) i skorzystać z otwieracza do wina (cóż, po 8 godzinach jazdy miałem ochotę się zrelaksować przy kulturalnym alkoholu). Gdy walczyłem z butelką do kuchni weszła organizatorka, która zdążyła powiedzieć, że:
a) To bardzo nie ładnie, że wszedłem ?z buciorami? nie na swój teren, a na teren prywatny,
b) Jakim prawem przyjechałem tak wcześnie, przecież to jest jeszcze jej prywatna godzina.
Cóż, z pierwszym zarzutem mogę się zgodzić i przeprosiłem za to. Jednak drugie stwierdzenie na mój gust było wyrazem zmęczenia ludźmi i jakąś formą niegościnności. W ten wieczór ja i kilka osób dostało jeszcze kilka reprymend np. dotyczących parkowania, zamykania drzwi itd.
Nie będę tutaj opisywał tego typu nieprzyjemności, a może po prostu braku serdeczności przez kolejne dni, wspomnę tylko np. że:
- Grupa nie mogła oglądać meczu Polaków na Euro bo wcześniej piła delikatnego drinka na wieczornym spotkaniu ? taka kara jak z przedszkola.
- Można było usłyszeć, że jak ktoś się chce napić np. wody, w nieustalonych przez Marcelinę godzinach, to nie może korzystać z kuchni (obok sali wykładowej), za to mógł złośliwie usłyszeć, że woda też jest w kibelku.
- Jak ktoś poprosił o cukier, kawę lub cokolwiek dodatkowego nawet podczas posiłków to albo spotykał się ze złośliwością albo z obrażoną miną organizatorki.
W każdym razie odbieram gościnność Marceliny i klimat jaki wprowadzała swoimi uwagami jako bardzo zły, dając do zrozumienia, że jesteśmy intruzami, a nie mile widzianymi gośćmi. Mogę powiedzieć, że z mojego punktu widzenia wspaniały klimat na tych warsztatach to mrzonka. Moja opinia nie jest odosobniona.
Osobą, która za to była bardzo miła dla uczestników była Mama Marceliny, którą gorąco pozdrawiam.
Wykładowcy i układ dnia
Wielkim pozytywem warsztatów w Złodziejewie jest zróżnicowanie i jakość kadry wykładającej. Bez jakiejkolwiek polemiki mogę stwierdzić, że rozwiązanie polegające na codziennej zmianie prowadzącego jest bardzo kreatywne, pobudzające, po prostu super! Większość wykładowców ? w szczególności Pani Róża i Pan Astrofotograf zachwycili mnie totalnie. Wiedza, skromność, jasność myśli, doświadczenie zostały przekazane czytelnie, z życiem i kompetentnie.
Oczywiście byli też gorsi wykładowcy. Takie zachowania, jak zostawienie grupy samej sobie na parę godzin, czy też konkurowanie z uczestnikami przy robieniu zdjęć (czytaj: dopychaniu się do modelki) było frustrujące. Jednak są to dość małe problemy. Nie będę dokładnie opisywał każdego wykładowcy i modelki, gdyż ich odbiór był bardzo różny w grupie i moje zdanie byłoby zbyt subiektywne.
Układ dnia wyglądał w ten sposób, że rano odbywały się zajęcia teoretyczne, a od godziny około 13 do godziny około 17 zajęcia praktyczne. W pierwszym dniu grupa uczestników robiła zdjęcia razem, a nawet wraz z wykładowcą. Sprowadzało się to do przepychania łokciami. Stwierdziliśmy (uczestnicy), że od następnego dnia podzielimy czas z modelką po równo między uczestnikami, ale za to na wyłączność. Czy to było dobre rozwiązanie? Raczej nie. Okazało się, że od godziny 13.00, każdy z Nas miał średnio tylko pół godziny zajęć, a cały pozostały czas ?zbijał bąki?.
Osobiście uważam, że przy 8-10 osobach powinny być po prostu dwie modelki równolegle dostępne. Nawet gdyby druga połowa uczestników nie była prowadzona przez nikogo. To rozwiązałoby ten największy merytoryczny problem warsztatów.
Wieczorem codziennie Złodziejka zapraszała uczestników do ogniska, gdzie fundowane były kiełbaski, co było bardzo miłym akcentem. Ognisko integrowało grupę i poprawiało atmosferę.
Modelki
Część praktyczna polegała na fotografowaniu modelek, często pod okiem prowadzącego. Modelki według mojego zdania to najmocniejszy punkt Warsztatów w Złodziejewie. To były piękne, ciekawe i mądre osoby. Chyba nigdy nie spotkałem tak profesjonalnie i cierpliwie zachowujących się modelek ? a tu trzeba przyznać, że warsztaty to ciężki kawał chleba dla pozujących.
Całe szczęście, że organizatorka zaraz po zdjęciach wysyłała niewiasty do domu , gdyż łatwiej jest się odkochać po paru godzinach znajomości niż np. po paru dniach 🙂
Współpraca z dobrą modelką to wielki krok w nauce portretów. Można na chwilę przestać myśleć o pozach, emocjach na twarzy, dłoniach. Doświadczone modelki robiły to za Nas. Z drugiej strony wspaniale reagowały na nasze sugestie, pokazywały co można wymagać od relacji fotograf-modelka.
Miejsce
Złodziejewo ma kilka obliczy: park, pałac, budynki gospodarcze i gospodarstwo rolne. Jednak nie jest to do końca sielskie miejsce z wielkim klimatem.
Park jest cudowny i różnorodny, z wieloma atrakcjami dla fotografów. Pałac też, poza może takim szczegółem, że jest w remoncie. Poza przeciętną piwnicą nie zostały nam udostępnione żadne wnętrza, a jedynie klimatyczny ganek. Budynki gospodarcze umożliwiają wykonywanie zdjęć w niecodziennych wnętrzach. Całość niestety psuje fakt, że to wszystko jest zintegrowane z gospodarstwem rolnym, gdzie czuje się zapach łajna (mi to nie przeszkadza akurat, ale niektórym tak) i gdzie krąży wiele much i robactwa (tego akurat ja nie lubię).
Warunki mieszkalne uważam za dobre, a może jednak przeciętne. Spaliśmy w pokojach kilkuosobowych (2-3), dość ciasnych, w miarę czystych, w parterowym budynku (w pałacu nie śpią uczestnicy). W budynku tym znajduje się ogólnodostępna kuchnia, do której jednak wchodziłem już zawsze z lekkim poczuciem traumy po ?przygodach? z pierwszego dnia.
Organizacja i formalności
Na ten temat wiele się pisze w Internecie i chyba nie bez powodu. Podczas pleneru Marcelina wiele razy powoływała się na regulamin. Jednak nie umiałem go przed plenerem znaleźć na stronie, nie znalazłem go też w korespondencji przed warsztatami. Z pewnością nie podpisywałem go także. Ale pewnie moja wina. W każdym razie na dzień pisania tego tekstu dostępny jest on pod adresem: http://www.warsztatywzlodziejewie.pl/regulamin. Jaki regulamin jest, każdy może przeczytać i warto to zrobić przed warsztatami. Jest on dość jednostronny i w zasadzie np. umożliwia wyrzucenie uczestnika, bo nie podporządkował się instrukcjom organizatorów, oczywiście bez zwrotu środków.
Wiele osób drażni obowiązkowe podpisywanie zdjęć adresem strony warsztatowej. Według mnie troszkę ten zwyczaj jest naciągany, ale jest to dobre rozwiązanie marketingowe.
Wiele osób narzeka na brak możliwości publikowania zdjęć bez akceptacji organizatorki. Ten drugi punkt trzyma ?w szachu? uczestników. Mi się jednak ten zapis podoba, gdyż trzyma poziom zdjęć, które widzi świat (kolejny dobry ruch marketingowy), a z drugiej strony odrzucone zdjęcia otrzymują niezwykle cenny komentarz, dlaczego tak się stało. Ten komentarz to dodatkowa praca Marceliny i uważam to za duży plus warsztatów.
Osobiście nawet gdybym się zaznajomił z regulaminem przed warsztatami to bym go przyjął bez zająknięcia poza jednym punktem. Jest to punkt dotyczący obowiązku dopłaty podatku VAT, jeżeli ktoś zechce fakturę. Dla mnie jest to albo okradanie uczestnika jeżeli chce fakturę, albo Państwa jeżeli nie chce. Bo rozumiem, że jak nie ma faktury to organizatorka nie płaci części podatku VAT, ani podatku dochodowego. Przy tej skali przedsięwzięcia (kilkaset osób rocznie) i tej cenie za usługę jest to dla mnie mało poważne i nieuczciwe.
Dla kilku uczestników mojej grupy źle odebraną praktyką była zmiana wykładowcy bez uprzedzenia. Gdy wspomnieli o tym Marcelinie, usłyszeli, że mogli sobie to co chwila sprawdzać na stronie. Dla mnie dzień z Różą, która zastąpiła Fetisha był jednym z bardziej ciekawych, więc nie żałuję tej zmiany. Oczywiście informacja o zmianie warunków tego typu powinna być wysyłana do uczestników.
Oto podsumowanie Warsztatów w Złodziejewie dla leniwych:
Plusy:
+ różnorodność wykładowców
+ kilku wybitnych wykładowców
+ profesjonalne i doświadczone modelki
+ dużo godzin wykładowych i analiz zdjęć
+ analiza zdjęć po warsztatach
+ wieczorne ogniska
+ dobre jedzenie
Minusy:
– remont pałacu i ?nieciekawa? okolica
– dyskusyjne zachowania niektórych wykładowców
– tylko jedna modelka na wszystkich uczestników
– wysoka cena
– stresowa atmosfera
– nieuczciwe praktyki podatkowe
– zmiany wykładowców bez uprzedzenia.
Moje osobiste (może i konstruktywne) wnioski do tych warsztatów:
- dodałbym drugą modelkę, jeżeli grupa ma więcej niż 4 osoby,
- w pierwszy dzień sformalizowałbym kwestie regulaminu, umów z modelkami, omówił wszystkie punkty i zasady współpracy,
- koniecznie zrezygnowałbym z nieuczciwej praktyki podatkowej,
- po warsztatach wprowadziłbym ankiety oceny wykładowców,
- uprzedzałbym indywidualnie o zmianie wykładowcy uczestników, którzy się zapisali,
- popracowałbym, jeżeli to możliwe, przynajmniej nad udawaną gościnnością.
Warsztaty Fotografii Artystyczne White Alice
Wstęp
Na warsztaty do Alicji jechałem z troszkę specyficznym nastawieniem. Moje oczekiwanie co do luzu, uprzejmości organizatorki były mocno ograniczone, za to zżerała mnie ciekawość co do formy, wykładów i stylu fotograficznego jaki będzie nam przedstawiany.
Ciekawostką tych warsztatów jest to, że są one prowadzone od początku do końca przez samą organizatorkę. To spore wyzwanie, z drugiej strony na pewno ogranicza to koszty organizacyjne. Troszkę szkoda, że nie widać tego w cenie dla uczestnika. Za 3 dniowe warsztaty, czyli niecałe 2 dni zajęć merytorycznych (teoria+praktyka) zapłaciłem 850 zł.
Przed wyjazdem zostałem miło zaskoczony tym, że dostałem do wglądu wzór jedynej umowy jaką miałem podpisać. To według mnie dość uczciwe zagranie, gdyż pozwala spokojnie przemyśleć i sprawdzić jej treść.
Gościnność i atmosfera
Po długiej podróży dojechałem do troszkę zagubionego Murzynowa, gdzie w ośrodku studenckim odbywały się zajęcia. Po około 15 minutach pojawiła się Alicja z dwoma modelkami (Martą i Moniką), gdzie zostałem ciepło przywitany, mogłem wybrać sobie pokój itd.
Atmosferę na warsztatach mogę określić jako luźną (co nie ukrywam odpowiada mi) jak i gościnną. Myślę, że wynika to z natury samej prowadzącej, która ma spory dystans do siebie, cierpliwość i ciekawe poczucie humoru. Reszta zależy od samych uczestników, wśród których nie zabrakło chętnych do pracy i do zabawy.
Wykłady i układ dnia
Na warsztatach weekendowych część teoretyczna pojawiała się wieczorami. Były to interaktywne warsztaty prowadzone przez Alicję. Z jednej strony byłem pod wrażeniem, że jest troszkę jak na uczelni, czy też w szkole, z drugiej strony sam układ merytoryczny był troszkę chaotyczny, czasami nie wiedziałem co ma wyniknąć z przekazywanej treści. Ostatecznie jednak zostaliśmy zmotywowani do indywidualnego wysiłku nad sobą, do poszukiwania stylu. Domyślam się, że podczas tygodniowych zajęć całość podana jest mniej skrótowo, a przez to bardziej spójnie. Wykłady wieczorne powoli się przeistaczały w spotkanie luźne, gdzie przy odrobinie alkoholu rozmawialiśmy o urokach fotografii i nie tylko.
Po porannym śniadaniu, grupa najpierw miała krótka rozmowę z modelkami, a potem dość szybko rozpoczynała zdjęcia. Grupa była mała i te 11 godzin fotografowania w dwa dni to było naprawdę sporo.
Modelki i zdjęcia
Podczas warsztatów cały czas dostępne były dwie modelki. To bardzo fajne rozwiązanie. Nasza grupa liczyła 6 osób i wydaje mi się, że trzy osoby na jedną modelkę to idealna proporcja w procesie nauki.
Tą sielankę parę razy przerywała Alicja, która niespodziewanie przejmowała modelki, żeby sobie porobić zdjęcia. Trochę to rozumiem, jednak uważam, że forma i momenty czasami były złe. W dodatku podczas robienia zdjęć Alicja nie tłumaczyła specjalnie nic co robi i grupa w zasadzie mogła sobie w tym czasie co najwyżej odpocząć, czekając, aż nasza ?mistrzyni? zwolni dziewczynę.
Stylizację dziewczyn były przygotowane przez organizatorkę i stylistkę zewnętrzną. To było super, bo stylizacje naprawdę były ciekawe i na temat. Z drugiej strony fotografowie mieli narzucony ten aspekt kreowania zdjęcia. Podczas wykonywania zdjęć Alicja parę razy narzucała dokładne plany zdjęciowe, co oczywiście mogło być praktyczne, chociaż zabrakło wtedy kilku słów uzasadnienia i omówienia, dlaczego tak, a nie inaczej.
Podczas warsztatów cały czas są dostępne te same modelki. Są to bardzo mądre, doświadczone, niezwykle atrakcyjne fotograficznie dziewczyny. Ich odmienność zaspakajała wszelkie potrzeby, bez względu czy ktoś woli blondynki, wysokie, chude czy ekspresyjne kobiety. Dziewczyny były bardzo dzielne, znosiły chłody i wysiłek kilkugodzinnego pozowania prawie bez narzekania.
Jedyną uwagę miałbym taką, że modelki czasami zbytnio narzucały wolę i zbyt często można było usłyszeć uwagi co do elementów zdjęć, które kreuje tylko fotograf. To dla początkujących fotografów mogłoby dość krępujące, a dla doświadczonych, którzy chcieli robić coś nieklasycznego frustrujące. Tą dominującą postawę wzmocniły wcześniejsze pogadanki z modelkami, gdzie zasadniczym pytaniem było ?czego nie lubi modelka?. Myślę, że w głowach wielu osób zostało potem nastawienie traktowania dziewczyn jakby to one były najważniejsze.
Miejsce
Alicja na swojej stronie nie zapowiada cudownego klimatu, czarodziejskich miejsc, stylowych wnętrz. Dlatego nie oczekiwałem zbyt wiele. Na miejscu okazało się, że mieliśmy do dyspozycji stary budynek wiejski (skansen), który okazał się bardzo wdzięcznym i kreatywnym miejscem. W niedalekim sąsiedztwie leniwie przepływała Wisła, dostępny był uroczy lasek sosnowy. Na dwa dni zdjęciowe zupełnie to zaspakajało gusta nawet najbardziej wybrednych fotografów. Ciekawy jestem jak jest, gdy warsztaty trwają cały tydzień.
Noclegi odbywają się w wygodnych pomieszczeniach (ja miałem pokój sam dla siebie, inny spali w dwójkach), które nie są hotelem z trzema gwiazdami, ale za to mają luźny, studencki klimat. Jest czysto, schludnie i cudownie skrzypi podłoga J Jedzenie jest super, kucharki przemiłe i chociaż całość raczej nie załamuje budżetu organizatorki to spełnia swoje zadanie.
Organizacja i formalności
Nie mam kompletnie żadnych zastrzeżeń do formalności związanych z plenerem. Nic mnie nie zaskoczyło, wcześniej otrzymałem wzór umowy, otrzymałem też o dziwo fakturę bez potrzeby dopłacania podatku VAT. Oczywiście na tych warsztatach jest też zapis, że każde zdjęcie trzeba podpisywać długą nazwą organizatora warsztatów i to może się wielu nie podobać. Zdjęć wykonanych na warsztatach nie można używać do celów komercyjnych.
Sama organizacja była dość zgrabna, może poza paroma spóźnieniami organizatorki. Zupełnie są one jednak wybaczalne i nie miały wpływu na realizację planu.
Oto podsumowanie Warsztatów White Alice dla leniwych:
Plusy:
+ jasne zasady formalne i organizacyjne
+ luźna i gościnna atmosfera podczas zajęć
+ bardzo dobrze przygotowane stylizacje
+ profesjonalne i atrakcyjne modelki
+ wykłady ?jak na studiach?
+ świetne miejsce plenerowe (skansen)
+ dostępne dwie modelki cały czas
+ uczciwość podatkowa
Minusy:
– troszkę niespójne wykłady teoretyczne
– zajmowanie modelek przez Alicję bez zapytania
– narzucanie woli przez modelki
– brak omawiania zdjęć z pleneru
– wysoka cena
Moje osobiste (może i konstruktywne) wnioski do tych warsztatów:
- lepiej bym przygotował wykłady teoretyczne, bardziej spójnie, skorzystał bym z przykładów zdjęć, rzutnika itd.,
- sformalizowałbym omówienie zdjęć plenerowych,
- zwiększyłbym aktywność podczas robienia zdjęć, więcej porad, tłumaczeń,
- zrezygnowałbym z praktyki zabierania modelki uczestnikom,
- bardziej promowałbym zdjęcia uczestników na stronie i na FB.
Podsumowanie
Dokonałem wielu starań, aby ten tekst był obiektywny, oparty na faktach, szczery. Skonsultowałem go z kilkoma osobami, które uczestniczyły w warsztatach i wszystkie ich uwagi naniosłem.
Bardzo dobrze, że w Polsce od paru lat pojawiły się warsztaty fotografii artystycznej. Możemy na nich spotkać fotografów, których podziwiamy na forach fotograficznych, w gazetach, w albumach. Możemy się wiele od nich nauczyć. Połączenie spotkania z wybitnymi fotografami z częścią praktyczną to wspaniały pomysł. Myślę, że można go jednak realizować jeszcze lepiej.
Ostatecznie i subiektywnie mogę powiedzieć, że warsztaty w Złodziejewie są organizowane z większym rozmachem, widać w nich więcej wysiłku. Jednak w moim życiu bardzo ważne są relacje międzyludzkie, jakość spędzonego czasu i zwykłe emocje. I tutaj wygrywa Alicja, która swoją ciepłą, skromną (na ile się da) osobowością i poczuciem dystansu do siebie stworzyła ciekawsze spotkanie pasjonatów. I tutaj chętnie wróce, jak tylko dostanę zaproszenie.